Życiowo, lifestyle'owo bez ciśnienia

Na pewno każdy z was czasem czuje coś co ja definiuję jako nie-wiem-co-ale-coś-robię-źle. Jedni częściej, inni rzadziej a pewnie znajdą się i tacy co nigdy. Ja to pamiętam, że od dziecka goniłam jakieś marzenia i cele, nie zawsze moje, rzadko trafione, często na wyrost i tylko dlatego, że muszę. Wydawało mi się, że muszę. I tak sobie tkwiłam w poczuciu, że muszę być taka jak on/ona/ono. Nie szukałam siebie, próbowałam zaspokajać albo oczekiwania innych wobec mnie, albo moje oczekiwania wobec innych na sobie. Dopiero ostatnie dwa czy trzy lata są takim oczyszczeniem. Godziny rozmów o tym i tamtym, nowe spojrzenie na świat i kubeł zimnej wody. Moja psychika jakoś to znosi, mam wzloty i upadki ale nauczyłam się jednego - nie szukając nie znajdziesz siebie. Miliony mam znajomych, którzy tkwią tam gdzie ja byłam te ładnych parę lat temu. Nie próbują, nie szukają, boją się rezygnować z czegoś co zaczęli albo nie zaczynają wcale. Uginają się pod presją, nie robią nic dla siebie tylko dla innych. Ja też tak czasem mam ale znam problem i staram się go zwalczyć. Poza tym, nie każdy rodzi się geniuszem, czasem nie da się nadrobić straconych lat i szkoda się oszukiwać. Ja się pogodziłam, że nie jestem stworzona do wyższych celów chociaż ciężko było. Nadal jest. Ale ja się pytam po co? Generalnie to po gówno. Tak za przeproszeniem. W każdym razie ja upadam i się podnoszę, albo się czołgam, błądzę i znajduje, czasem nie. Z dnia na dzień zaczynam ogarniać, że w końcu zbliża się ten dzień, że się już tak całkiem z tym pogodzę i czekam z wypiekami, żeby znikło to ciśnienie. Bo ja mam ciśnienie z każdej strony i albo mnie rozerwie albo uleci całkiem, do zera. I tak czekam właśnie bo wiem, że uleci. Już lada dzień, a może jeszcze dzisiaj?

Także serio, take it easy i się zastanów co chcesz w życiu robić. Tak dla siebie, bez presji i bez pretensji. Jak jesteś w worku z geniuszów masz szczęście, ale jak nie deal with it. Nie każdy w nim będzie i lepiej wykorzystać to co się ma, a nie sięgać jak tonący w stronę tego,  czego nie możemy złapać. Życie jest naprawdę fajne. Tak po prostu.
Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

10 komentarze:

  1. Uczucie, które opisujesz jest jednym z najgorszych i najbardziej demotywujących (chociaż powinno być inaczej). Tez mam nadzieję, że w końcu wrzucę na luz, bo w końcu każdy jest jaki jest i nie da się nigdy zrobić wszystkiego i to najlepiej. Czasem po prostu bycie "średniakiem" też jest ok ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie w tym rzecz. I nie mówię, żeby nie próbować bo może w najmniej oczekiwanym odnajdziemy jakąś nową drogę, problem tkwi w tym, że wiele osób podąża danym szlakiem i nawet jak widzi i czuje, że coś jest nie tak, że nie daje im to szczęścia trzymają się tego kurczowo bo tak trzeba, bo nie wypada się poddać, zrezygnować, za późno, żeby coś zmienić. A nigdy nie jest za późno.

      Usuń
  2. Gorzej jak się myśli, że uratuje się cały świat, wszystko robi się 'dla większego dobra' i dla innych, po czym uświadamia sobie po wielu wysiłkach, że jednak nie. Na szczęście udało mi się to zrozumieć i podjąć decyzję, która uczyniła mnie szczęśliwą. Od tej pory do niczego się nie zmuszam i wychodzi mi to na dobre. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero powoli uczę się godzić z niektórymi decyzjami bo mam gdzieś zaprogramowane głęboko w głowie, że muszę cały czas robić więcej, lepiej. A nie o to chodzi. Chodzi tylko o to, żeby robić coś co sprawia nam przyjemność i wtedy sami będziemy chcieli robić to lepiej bez tego irytującego poczucia niespełnienia.

      Usuń
  3. Tak, mnie czasami w niezauważalnym momencie jakieś tam rzeczy ciągną w dół, i dopiero po dwóch dniach zatrzymuję się, patrzę chwilę w sufit, dochodzę do wniosku, że coś nie gra, i bardzo muszę się skupić by dojść do sedna mojego smuta, i zniwelować jego posmak. Ah, ile roboty z tą szarą masą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że chociaż zauważasz. Ja znam pełno ludzi, którzy ignorują to uczucie i brną dalej, a potem obudzą się za dziesięć albo dwadzieścia lat, niespełnieni i pełni goryczy bo chyba coś jednak było nie tak.

      Usuń
  4. Nie lubię stać w miejscu. Trwanie w jednym punkcie przez dłużej niż miesiąc dobija mnie, dlatego ciągle się rozwijam. Ale czasem są takie chwile, które sprawiają, że życie staje się monotonne. To macierzyństwo. I nie mówię,że jest złe - jest cudowne. Ale dla mnie to za mało. Ja muszę biec, zmieniać świat, gonić za marzeniami... Mogę mieć przy tym dziecko, przecież to nic trudnego :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monotonne monotonnemu nie równe. Macierzyństwo jeszcze przede mną, ale oczekuję, że będzie to najlepszy czas w moim życiu. W końcu jestem kobietą (: Co nie zmienia faktu, że pewnie będzie też bardzo ciężki bo właśnie obawiam się tego "zniewolenia" [przepraszam za słowo] i poczucia, że coś mnie zatrzymuje i wprowadza stan monotonii. Ale tak być nie musi bo jak sama napisałaś możesz biec dalej i mieć przy sobie dziecko (:

      Usuń
  5. Ale też trzeba obiektywnie się ocenić. Bo jeśli rezygnuje się z celów 'wyższych' przez skromność to może być problem.
    Najważniejsze by gonić za marzeniami i spróbować uczynić z tego sposób na życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o skromność mi chodzi tylko o to, że niektórzy potrafię robić coś na siłę, co nie sprawia im przyjemności i tak brną w to ze świadomością, lub bez niej, że nigdy nie będą najlepsi bo po prostu nie lubią tego co robią. W takim przypadku o którym mówisz to inna bajka (:

      Usuń

...