Dlaczego NIE warto jechać do Aten?

Po powrocie z Korfu byłam totalnie zakochana w Grecji. Zakochałam się w ludziach, klimacie, mentalności, atmosferze, stylu życia (o czym przecież wielokrotnie wspominałam). Uwielbiałam to powolne tempo, to celebrowanie i docenianie codzienności. Picie kawy i wpatrywanie się w horyzont sprawiało mi przyjemność. Wydawało mi się, że Grecy mają coś czego nam brakuje, zazdrościłam im, że nie zagubili się w tej całej zachodniej papce, że nadal cenią sobie spokój, rodzinę. Widziałam jacy są zrelaksowani, wiedziałam, że ich jedzenie jest zdrowsze (mniej chemii), życie dłuższe. Mniej chorują, mają mniej alergii, ich życie nie jest przepełnione stresem tak jak nasze. Zazdrościłam im tego.

Ale skąd ten przydługi wstęp... Otóż to wszystko jest prawdą ale gdy po sezonie, w okresie, jakby nie patrzeć dość chłodnym, spędziłam kilka dni w stolicy Grecji zrozumiałam, że może i jest im czego zazdrościć ale na litość boską - JAK MOŻNA TAK WOLNO ŻYĆ?! Mój mózg chciał eksplodować drugiego dnia pobytu, a jak wracałam miałam ochotę udusić gołymi rękami mojego gospodarza i wszystkich ludzi napotkanych na ulicy.






Powiem szczerze - ten wyjazd zapamiętam do końca życia i to nie dlatego, że był wyjątkowy (chociaż na swój sposób był...) ale dlatego, że wróciłam z niego chora i kompletnie bez energii. Do tej pory każda podróż pozwalała mi naładować akumulatory, ta wyładowała je do zera. Dawno nie byłam tak znudzona jak tam i to nie tylko, że względu na to jak mało miasto ma do zaoferowania ale przede wszystkim z powodu wszechobecnej nudy przeszywającej do szpiku kości.

W samych Atenach do zwiedzenia jest tyle, że bez problemu można to ogarnąć w jeden dzień. Ja przygotowując się do swojej podróży posiłkowałam się bardzo jednym blogiem - klik. Po powrocie żałowałam, że tak jak autor owego bloga nie zdecydowałam się a weekendowy wypad tylko na aż siedmiodniowy. Ale może od początku.

Wybrałyśmy my się we dwie z koleżanką odwiedzić naszego znajomego z Korfu. Koleś jest młody, ma 21 lat i na wyspie pracował w moim hotelu jako kucharz. W Atenach mieszka z siostrą i generalnie dalej się uczy tego szlachetnego zawodu. Nasz wypad rozpoczął się we wtorkowy wieczór na katowickim lotnisku skąd wybrałyśmy się do Bergamo (akurat to połączenie było w tym terminie najtańsze). Niestety na lotnisku pod Mediolanem koczowałyśmy całe 14 godzin. Muszę przyznać, że słusznie zajmuje ono jedno z wyższych miejsc na rankingach najmniej przyjazanych turystom lotnisk. Nowsza część jest zamykana około północy i właściwie do rana można tam coś kupić tylko w jednej knajpce. Ceny są kosmiczne bo za kanapkę czy kawałek pizzy zapłacimy ok 4 euro. Rano otwierają przyjemniejsze miejsca gdzie kawa z rogalikiem kosztuje niewiele ponad 1 euro więc jest super, ale noc to jest po prostu kosmos. Próbowałyśmy najpierw spać na ziemi przy ścianie, ale był tak cholernie zimno, że nie dało się oka zmrużyć. Na metalowych siedzonkach było całkiem ok o ile udało się takowe zająć. Poza tym raz na jakiś czas przechadzał się strażnik, który zabraniał spać (WTF? - to jest jakiś punkt w regulaminie lotnisk czy jak?)


Tak czy inaczej udało nam się w końcu dolecieć do Aten, dodzwonić do naszego gospodarza (co samo w sobie było wyczynem bo okazało się, że zmienił nr telefonu, ja miałm tylko stary i jedyną opcją było poczekanie aż odczyta nasze wiadomości na fejsie, że już jesteśmy i jedziemy w stronę centrum).

Odebrał nas w centrum i wtedy jeszcze nic nie wskazywało na katastrofę. Wręcz przeciwnie - dwóch super miłych panów zaczepiło nas jak wyszłyśmy z autobusu, poopowiadali trochę o okolicy, poza tym w Grecji można wszędzie na ulicy pić piwo więc kupiłyśmy po jednym (żeby odpocząć po podróży czekając na naszego kumpla) i siedziałyśmy na placu Sindagma (pod samym parlamentem). Do tego wszędzie rosną pomarańcze albo mandarynki więc pierwsze wrażenie było całkiem niezłe. Wieczorem popiliśmy, poszłyśmy spać i generalnie środę spędziliśmy całkiem miło. W czwartek wstałyśmy po tej cholernej podróży dość późno, zebrałyśmy się i kawka na mieście na Monastiraki w całkiem przyjemnej kawiarnii (360) z widokiem na Akropol - póki co wszystko idzie jak z płatka.




Niestety zaczęło padać. Nie chciałyśmy zaczynać pobytu od zwiedzania, chciałyśmy jeszcze w czwartek chillować więc zdecydowałyśmy się pójść na piwo do parku. Niestety, pomimo iż było ok 13-15 stopni było tak cholernie zimno, że szybko zdecydowaliśmy się na powrót do domu. I właśnie od tamtej chwili było tylko gorzej.


Wilgotność powietrza oscyluje pewnie w okolicach 80% jak nie więcej bo wydaje się, że jest o wiele zimniej niż u nas przy takiej samej temperaturze. Ja przez cały pobyt tam się nie zagrzałam, cały czas miałam wrażenie, że mam mokre włosy i było mi zimno. Poza tym nasz gospodarz dysponował tylko starym elektrycznym palnikiem (woda grzała się godzinami) i mikrofalówką, nie było mowy o gorącej herbacie na rozgrzanie. Tak czy inaczej po powrocie do domu okazało się, że życie dwudziestolatka w Atenach to spanie, jedzenie i siedzenie na fejsie. DOSŁOWNIE. Nie miał TV ani komputera, ale całymi godzinami siedział ze wzrokiem utkwionym w ekranie telefonu. Jak położyłam się przespać po obiedzie moja koleżanka szybko mnie obudziła, bo nie mogła wytrzymać z nudów - jak można siedzieć z tym cholernym telefonem nawet mając gości, a właściwie w tej konkretnej sytuacji jednego gościa, który siedzi i nie ma kompletnie co robić?!

Poszłyśmy więc na piwo obmyślić plan działania, ale okazało sie, że w Atenach nie ma co robić. Nie dysponowałyśmy dużą ilością gotówki więc chodzenie po knajpach na piwko nie wchodziło w grę (kilka razy owszem, ale mało piwo to koszt ok. 3.5 euro). Zjadłyśmy pare Greckich specjałów bo nasz gospodarz dostawał paczki z jedzeniem od mamy z rodzinnego domu (sam nie jest zainteresowany podjęciem pracy bo nie, bo po co (SIC!) żyje więc jak totalnie biedny student w Polsce i czeka na lepsza czasy (SERIO!)). Zjadłyśmy raz gyrosa, poszłyśmy w niedzielę obczaić najbardziej standardową trasę wycieczkową bo akurat w pierwszą niedzielę miesiąca w okresie zimowym wszystkie atrakcje są za darmo. Chciałyśmy odwiedzić jakieś muzeum ale nie nic ciekawego (naprawdę....), piłyśmy kawę, pojechałyśmy zobaczyć najładniejszą plażę w Atenach ale tak nas przewiało, że wracałyśmy od razu. W Ogrodach Królewskich, z którymi wiązałam największe nadzieje, widziałam jedną papugę, jednego żółwia i jednego człowieka. Zmiana warty przed parlamentem nudna. Generalnie tak nudno, że prawie zjadłam swoje stopy, żeby było ciekawiej.

Samo miasto nie oferuje kompletnie nic oprócz Akropolu i ruin (na dodatek tego wszystkiego akurat w niedzielę byłam chora wiec zwiedzałyśmy tak szybko jak to było możliwe bo ledwo stałam na nogach, a do tego wszystkiego Ateny były akurat spowite mgłą, która okazała się być pyłem znad Sahary - zółte niebo jeszcze potęgowało poczucie żenady). Wszystko wygląda jak Katowice w latach 1980'. Może styczeń nie sprzyja odwiedzinom bo jest zimno, ale do tego jest szaro i nieciekawie. Grecy, którzy mieli się uśmiechać i którym zazdrościłam spokoju i chillu są posępni, autobusy jak spóźniają się po 40 minut (co przytrafiło nam się w ostatni dzień, ale to może innym razem) to pasażerowie czekający na przystanku dostają szału i krzyczą coś po Grecku. Człowiek wstaje rano i nie ma ochoty nigdzie wychodzić, to nie Londyn czy Barcelona gdzie każda chwila w mieszkaniu wydawała mi się stracona. Nie. To jest miasto, do którego nie chcę wracać.

Na pewno jeszcze kilka razy o Atenach napiszę, ale tak w skrócie podsumowując - NUDA

Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

6 komentarze:

  1. Slow motion tez by mnie denerwowalo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznałam dwie dziewczyny z Grecji i bardzo spodobał mi się sam język. Uważam, że jest jednym z ładniejszych. A zwiedzenie Aten wpisałam sobie na listę swoich celi, ale przyznam, że Twój post trochę zmniejszył mój entuzjazm. Jak coś to odwiedzę Ateny wiosną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, nuda, zimno, wieje, smród, bród i malaria, a na dodatek jazda samochodem po Atenach to istne szaleństwo, najlepiej poruszać się KAMAZEM i nie martwić, że ktoś zarysuje! Dla Greków prawy pras nie istnieje. Na jednośladach poruszają się sprawnie, ale żaden nie zakłada kasku na głowę-trzymają w rękach. Wiecznie słyszysz tylko krzyki i wyzwiska po ichnemu (łatwo przyswajalne :) ). Pomarańcze i limonki fajnie wyglądają, ale te pomarańcze nie nadają się do jedzenia, tylko spadają i gniją na ulicach. Grecy są mega leniwi, higiena znikoma- zimą myją się co 2-3 dzień, bo przecież się nie pobrudzili, a latem to zamoczenie na plaży wystarcza w zupełności, bo po co mydłem-chemią. Niby otwarci na inne nacje, ale to tylko pozory, jeśli nie znasz greckiego to mają Cię gdzieś, bo po co się wysilać i w towarzystwie rozmawiać w neutralnym języków zrozumiałym dla każdego. Grecki mężczyzna po 40 zaczyna dorastać i to tylko wtedy, kiedy mamusia pozwoli. Samodzielności zero, pokory-zero, kultura... nie taka, do której jest się przyzwyczajonym. Zdrada to sport-praktykowany dla zdrowotności. Grecka tragedia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem wlasnie w Atenach i zakochalam sie w tym miescie. Jest tu tyle do zobaczenia i przezycia! Wszyscy sa dla nas bardzo mili i mysle, ze trudno oceniac wszystkich Atenczykow po jednym koledze, ktory siedzial na telefonie. Nawet moj 7-letni siostrzeniec jest zafascynowany historia i mitologia grecka, chodze i mu bez konca opowiadam. Przepiekne miasto, poza tym gory, plaza. Pewnie warto tu przyjechac w innym miesiacu niz styczen. Jedzenie przepyszne, owoce i warzywa maja prawdziwy smak, biale wino greckie jest tanie i orzezwiajace w upal.

    OdpowiedzUsuń
  5. W latach 89-92 mieszkałem w Atenach. Warszawa to wtedy było pastwisko a inne miasta nawet nie zasługiwały na taką klasyfikacje. W Atenach było 100tyś Polaków. Wyjeżdzaliśmy stąd do Kanady USA Australii. W Atenach co tydzień były mega koncerty Queen,Tina Turner Michel Jackson w Polsce nieosiągalne. W soboty i niedzielę jechaliśmy z całą ekipą na Vulagmeni Voulę na plazę, zimą na narty w Parnas!!! CZas spędzaliśmy w kafejkach a w Polsce budki z hot dogami dopiero powstawały.Po dwudziestu kilku latach jade właśnie do Aten .Jestem podekscytowany bo choć to jedno z najbrzydszych miast w Europie warto je zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
  6. "dwóch super miłych panów zaczepiło nas jak wyszłyśmy z autobusu"

    Pewnie chcieli zaruchać

    OdpowiedzUsuń

...