Holenderskie ciekawostki

Boże Narodzenie 2015 spędziliśmy w Holandii. Wyjazd możemy zaliczyć do mocno udanych, dla mnie już sama droga była wyzwaniem bo jako jedyny kierowca pokonałam 1200 km sama i to w 10,5 godziny (w tym przerwy!). Tym razem nie motocyklem a samochodem. Nasze Mondeo dało radę i dowiozło nas do Holandii, która okazała się krajem miliona niespodzianek. Powiem szczerze nie wiedziałam, że aż tyle rzeczy mnie zaskoczy ale z drugiej strony czego można się spodziewać po kraju, w którym za prawo jazdy można płacić seksem? [klik]



1. ROWERY

Ok, byłam już wcześniej kilka razy w Amsterdamie i wiedziałam, że głównym środkiem lokomocji jest rower ale dopiero po kilku dniach pobytu ogarnęłam na jaką skalę.




Na rowerach jeżdżą wszyscy wszędzie ale mają świetnie funkcjonującą infrastrukturę i nie chodzi tu tylko o ścieżki rowerowe ale również o parkingi, nawet takie wielopoziomowe. Niektórzy mieszkańcy Holandii mają kilka rowerów przypiętych w różnych częściach miasta i na przykład jadą rano na jednym z domu na tramwaj, tam zostawiają rower na cały dzień a po wyjściu na stacji docelowej przesiadają się na swoje kolejna dwa kola, która już czekają by zawieźć ich do pracy. Mamy wożą swoje pociechy do szkoły a gdy jest ich więcej niż jedna dopinają do roweru swoistą "taczkę na dzieci" z przodu pojazdu i tak ruszają w drogę.



 


Jest to oczywiście szybki i tani sposób przemieszczania się po mieście, do tego oczywiście zdrowy nie tylko dla osoby jeżdżącej ale również dla środowiska, pasuje do hipsterskiej stylówy i generalnie nie ma żadnych minusów.


  



2. ZAKAZ PALENIA

Jak mówię Holandia to dla wszystkich jest to mniej lub bardziej równoznaczne ze słowem coffeeshop a to jak wiadomo oznacza palenie. Ja nie jestem fanem ale dla towarzystwa kilka takich przybytków odwiedzić musiałam. Abstrahując od tego, że serwują tam najgorszą kawę (a raczej wodę z mlekiem) to co zdziwiło mnie najbardziej - w coffeeshopach obowiązuje zakaz palenia tytoniu. Można jarać tylko zioło, chyba, że jest osobna sala dla palących papierosy. Poza tym zakaz palenia czegokolwiek obowiązuje we wszystkich miejscach publicznych.

3. FRYTKI Z MAJONEZEM

Powiem szczerze jestem tradycjonalistką jeśli chodzi o frytki dlatego majonez jako dodatek to dla mnie oczywista profanacja. Owszem, w tych naprawdę lokalnych budkach, gdzie majonez okazuje się być jakby majonezowym sosem do frytek, jest git ale niestety często dają jakieś białe gówno, które obok majonezu nawet nie stało.



4. PROSTE ROZWIĄZANIA

Bardzo zdziwiłam się po wjechaniu na parking podziemny - nad każdym miejscem parkingowym jest lampka, która świeci na zielono jak miejsce jest wolne a na czerwono jak zajęte, miejsca dla inwalidów oznaczone są na niebiesko. Świetne rozwiązanie bo zamiast jeździć po całym parkingu w poszukiwaniu miejsca wystarczy spojrzeć na każdy mijany rząd samochodów i od razu wiemy czy warto tam wjeżdżać czy nie.

Z kolei pod wielkim ZOO w Rotterdamie parkingowy kieruje Cię dokładnie do miejsca, w którym masz zostawić auto w ten sposób parking wypełnia się sukcesywnie i jak zajdzie taka potrzeba otwierają jego kolejną część.

Fajnym, mega prostym rozwiązaniem, z którym nie spotkałam się nigdy wcześniej jest urządzenie odparowujące okulary i obiektywy, które znajduje się przy wejściu do motylarni. Na zewnątrz temperatury prawie ujemne a w środku duszno i około +20 stopni jak nie więcej, a dzięki takiej (nie oszukujmy się) suszarce do rąk możemy odparować nie tylko okulary, żeby coś widzieć ale też szkła do aparatu, żeby bez problemu robić zdjęcia.


5. MANDAT ZA NIESEGREGOWANIE ODPADÓW

A dokładniej za wyrzucanie szkła do śmieci. Fajnie, że faktycznie odpady się w Holandii segreguje ale zdziwiona byłam faktem, że jeśli szkło zostanie znalezione w zwykłym śmietniku to w danym worku szuka się jakichkolwiek śmieci, które mogłyby wskazywać na tożsamość winnego - rachunków, paragonów, listów. A potem, po nitce do kłębka i płacimy baaaardzo wysokie kary za nie wyrzucenie flaszek po browarku do odpowiedniego kontenera.

6. TARGI STAROCI (I NOWOŚCI)

Nie miałam okazji wziąć udziału ale znajomi opowiadali jakie perełki można kupić za naprawdę niewielkie pieniądze. Ludzie często sprzedają sprzęty AGD czy RTV albo meble, które dopiero kupili ale okazały się jednak nieprzydatne. Frytkownica za 2 EUR to przecież całkiem niezły deal.

7. SPECJALNE WITRYNY Z RZECZAMI ZE "ŚMIECI"

Tej historii potwierdzić nie jestem w stanie ale podobno śmieciarze zbierają lepsze rzeczy (na przykład meble, książki), które ktoś wystawił na śmietnik a następnie sprzedają je w specjalnych sklepach. Można wtedy książki, często w wielu językach, kupić za 1 EUR, tak samo jak meble do domu czy elementy wystroju. Nie mam powodu by w to nie wierzyć, bo też zasłyszałam od znajomych, którzy mieszkają w Holandii ale sama nie widziałam. Może ktoś z was się spotkał?

8. HOLENDRZY KOCHAJĄ SPĘDZAĆ CZAS NA POWIETRZU

Niezależnie od pogody, i nie chodzi już o same rowery ale o to, że kochają spacerować, biegać i aktywnie spędzać czas.





9. PRAWDZIWE MULTI - KULTI

Postaram się być poprawna politycznie i napiszę o tym co w multi - kulti mi się podoba. Otóż super jest to, że na wyciągnięcie ręki mamy supermarkety, sklepy, restauracje z najodleglejszych zakątków świata. Sklepy polskie, arabskie, tureckie, hinduskie, afroamerykańskie (serio!) na każdym kroku. Dla mnie to jest naprawdę świetna sprawa bo uwielbiam jeść różne rzeczy a niestety w Polsce nie za bardzo mam taką możliwość - mieszkam w małym mieście, w którym oprócz pizzy i kebaba mamy restaurację meksykańską i burgery (z obydwu zjadłam już wszystko). Jak chcę olej kokosowy albo sos sojowy to albo kosztuje to niesamowicie dużo albo nie ma tego wcale w stacjonarnych sklepach albo nie ma wyboru i pozostaje mi kupić jedyny dostępny na przykład w LIDLU. W Holandii, z uwagi na europort i ogólnie olbrzymią ilość portów, produkty z całego świata są na każdym rogu. Jak chcesz kupić kuskus to w pierwszym lepszym tureckim spożywczym znajdziesz 10 rodzai i to w cenie ryżu z Biedronki. Masz ochotę na azjatyckie jedzenie? Nie trzeba iść do tajskiej sieciówki w najbliższym centrum handlowym czy jedynego wietnamca w mieście, w Hadze jest całe China Town, gdzie znajduje się chyba około 50 restauracji - mogłabym całe życie tam jadać i pewnie nie udałoby mi się spróbować wszystkiego. Dla mnie - bomba.

 
Carpaccio z wołowiny okazało się nietrafionym wyborem. 



Nie wiem czy byłabym w stanie tam mieszkać ale na pewno jeszcze tam wrócę jak nadarzy się okazja bo podczas Świątecznego wyjazdu nie udało się oczywiście wszystkiego zobaczyć, spróbować i przeżyć co by mnie interesowało.
Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

6 komentarze:

  1. ta opcja z lampkami nad miejscami parkingowymi jest na większości parkingów centrów handlowych w Warszawie. w Holandii urzekły mnie te rowery i fakt, że KAŻDY uważa za OCZYWISTE posiadanie roweru i faktycznie z niego korzysta. w Twoim wpisie urzekł mnie fakt, że do plusów jednośladu zaliczyłaś "pasuje do hipsterskiej stylówki" ♥ też byłam w lekkim szoku, jak w Amsterdamie trafiłam do baru, gdzie można było palić, aczkolwiek nie można było palić tytoniu - jak ktoś chciał zanieczyścić czymś swoje jointy to można było pobrać "free herbal mixture" przy barze. a ten news o płaceniu seksem za prawko usłyszałam parę dni temu i zbił mnie z nóg >.>
    propsuję Boże Narodzenie w Holce! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz że nie widziałam tego rozwiązania na parkingach w Warszawie? Chyba za mało spostrzegawcza jestem :)

      Usuń
    2. jest w Arkadii i w Złotych tarasach! a poza tym nie wiem :D
      tak, jestem od wakacji w Warszawie. bo się zakochałam. nie w Warszawie ;)

      Usuń
  2. Mój kolega wpadł kiedyś w Holandii rowerem do kanału :) i chyba ten kraj zawsze będzie mi się kojarzyć z tą historią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Holandia kojarzyła mi się w głowie z rowerami, ale to co pokazałaś przeszło moje wyobrażenia. I te piętrowe stojaki na rowery... szok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam mocno zaskoczona, że aż tyle rzeczy było dla mnie nowością - Holandia to całkiem pojechany kraj ;)

      Usuń

...