Pomajówkowy powrót do żywych

Jeszcze przed wyjazdem chciałam się z wami podzielić niezwykle inspirującym artykułem z Wysokich Obcasów. Ostatnio zauważyłam, że moje podejście do sportu i wysiłku fizycznego bardzo się zmieniło. W podstawówce czy liceum nienawidziłam wuefu, przynosiłam zwolnienia, nie biegałam. Byłam najmniej wysportowaną osobą jaką można sobie wyobrazić. Wysiłek fizyczny był dla mnie karą. Od pewnego czasu wszystko obróciło się o 180 stopni, zauważyłam, że sport daje mi pewnego rodzaju odskocznię, że pomaga mi się rozładować i odpocząć. Teraz nie mogę się doczekać kiedy pójdę na basen i siłownię, za bieganiem nadal nie przepadam ale planuję już wyjazd w góry, żeby chodzić. Nigdy nie lubiłam spacerowania, chodzenia po górach, nie rozumiałam ludzi, którzy się tym jarają, a przez ostatnich kilka tygodni dotarło do mnie, że być może jest to idealne rozwiązanie dla moich problemów, taka odskocznia od dnia codziennego i sposób na rozładowanie całego napięcia, które niestety z takich czy innych powodów przepełnia mnie od stóp do głów.

Jeśli chodzi o sam weekend majowy jestem bardzo zadowolona. Jeśli miałabym ocenić wyjazd od strony "służbowej" wiem, że popełniłam kilka błędów, ale niektórych nie da się przewidzieć, a jeszcze inne są naturalną koleją rzeczy i trzeba je popełnić, żeby przy kolejnej okazji tego nie zrobić. Najbardziej brzemienne w skutkach było zgubienie się na samym początku podróży, przy wjeździe do centrum Budapesztu. Przypomniałam sobie, że na GPSie nie wolno polegać, a mapa jest, była i zawsze będzie najlepszym przyjacielem każdego przewodnika. Ponieważ trochę kluczyliśmy na początku mojej grupie spadły morale. Jak wspominałam byłam przewodnikiem na trzydniowej wycieczce, której plan był dość napięty i trzeba go było zrealizować, nie było więc możliwości by po podróży jechać odświeżyć się do hotelu bo nie byłoby czasu, żeby zaliczyć wszystkie zaplanowane na piątek atrakcje. Rozpoczęliśmy więc od zwiedzania pomimo wyraźnego niezadowolenia w autobusie.

Sama preferuję podróżowanie na własną rękę, bez biur podróży i narzuconego z góry programu. Jak wyjeżdżam gdzieś w roli turystki staram się wybierać właśnie taką formę, ale nie ukrywam, że praca pilota daje mi możliwości częstego podróżowania i jakakolwiek forma by to nie była podróż jest podróżą. Czasem jedynie odczuwam pewnego rodzaju niedosyt kiedy wiem, że czasu jest tak mało a harmonogram tak napięty, a ja chciałabym sama odczepić się od grupy i obejrzeć miejsca, które mnie interesują. Często są na wyciągnięcie ręki, a ja muszę obejść się smakiem.

Tak było i tym razem, kiedy rozpoczęliśmy nasz spacer od alei Andrassy'ego. Nie stoi tam tylko budynek opery czy Pałac Drechslera, dla mnie najbardziej przyciągającym uwagę punktem jest Dom TERRORU czyli muzeum systemów totalitarnych. Niestety nie spotkałam się ze zorganizowanym wyjazdem, który miałby w programie właśnie to miejsce, zamiast tego zawsze wchodzi się do niezliczonych Kościołów, synagog czy bazylik, ale czy ktoś potem pamięta, gdzie w ogóle był?

Pierwszego dnia najprzyjemniejszym miejscem na pewno był taras widokowy na szczycie Bazyliki św. Stefana. Rozpościera się z niego niesamowity widok na cały Budapeszt. Potem przespacerowaliśmy się przez plac Wolności, aż na rozkopany plac Kossutha, na którym się znajduje parlament. Niestety przez remont nie było to zbyt urokliwe miejsce. Zwieńczeniem był wieczorny wjazd na wzgórze Gellerta - jednym słowem najbardziej typowa wycieczka na świecie.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że często ludzie, którzy wybierają się na takie wyjazdy tak naprawdę sami nie wiedzą po co to robią. Ciężko jest poznać miasto w tak krótkim czasie, szczególnie jeśli wraz z rzeszą turystów zwiedza się je utartymi szlakami. Ciężko też wypocząć kiedy cały czas jest się w biegu. Wątpię by ktoś jechał tam by nauczyć się czegoś z historii danego miasta. Pytanie brzmi więc - po co? Może chodzi po prostu o odhaczenie kolejnego miejsca, w którym się było? Przypięcie kolejnej pinezki do mapy? Jeśli tak to na pewno taki Budapeszt w pigułce zaspokoi potrzeby danej osoby, ale oczywiście z mojej perspektywy jest to kolejny raz na tej samej trasie. I najpiękniejsze jest to, że za każdym razem dostrzegam coś innego, za każdym razem uczę się czegoś nowego i układam w głowie plan takiej wycieczki, która kiedyś zaspokoi moje potrzeby.

Bardzo miłym zaskoczeniem przed wyjazdem było znalezienie w starej torebce lakieru do paznokci w odcieniu, który chciałam właśnie kupić! Nie wiem skąd się tam wziął, bo jestem pewna, że ja takiego nie kupowałam ale chyba musiałam to zrobić bo nie ma innego rozwiązania tej zagadki. Lakier wytrzymał te trzy dni na moich paznokciach niewzruszony, bez odprysków! Niemiłym zaskoczeniem z kolei były buty, które pożyczyłam od mamy. Stare czeskie tenisówki wydawały się pasować perfekcyjnie, ale szybko okazały się fatalnym, o rozmiar za małym wyborem, który zrobił z moich stóp jesień średniowiecza.

Niestety nie jestem fotogeniczna a mój piękny nie jest mistrzem kadrowania, więc zdjęcia są jakie są (:





 


+[klik]
Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

6 komentarze:

  1. Ja właśnie też długo szukałam, niestety te w sieciówkach nie zachwycają, a takie hendmejdowe są często bardzo drogie. Tutaj w przyzwoitej cenie są fajne projekty, dlatego zdecydowałam się na jedną z toreb od Joanki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też planuję wyjazd w góry - to jedna z niewielu form aktywności, która naprawdę mi się podoba ;) zauważyłam też właśnie, że wycieczka w góry w stresującym okresie była naprawdę zbawienna. Dlatego nie mogę się jej doczekać...

    Jeśli chodzi o wycieczki organizowane... Jeśli na jakieś jadę, to po to, by choć trochę zobaczyć. Całkiem możliwe, że w danym miejscu się zakocham i pewnym jest, że wrócę tam już na własną rękę ;) Wolę jednak planować sama i mieć możliwość zobaczenia tego, co chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to 56 zł + coś tam za wysyłkę. Racja, że za ręcznie robione torebki nie jest to aż tak dużo. Ja nie kupuję rzeczy zbyt często, ale jeśli już, to kupuję coś, co na 100% mi się podoba i wiem, że będę naokrągło w tym chodzić, dlatego zdecydowałam się na zamówienie takiej właśnie torby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nerka już jest na mojej liście rzeczy do kupienia (:

      Usuń
  4. ach, tej stolicy jeszcze nie widzialam. tez uwielbiam zwiedzac na wlasna reke i zdecydowanie po nieturystycznych szlakach :) niektorzy sa zadowoleni jak zobacza 2 glowne koscioly i budynek znajdujacy sie na polowie pocztowek, ja omijam takie miejsca... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budapeszt jest pięknym miastem, urokliwym i tak jak wspominałam niedocenionym na tle innych europejskich stoli czy miast. Wszyscy tłumnie wybierają się do Pragi a całkiem niedaleko czeka taka perełka, w której nie ma aż tylu turystów, nie można się swobodnie dogadać po angielsku i do tego język węgierski jest tak niezrozumiały, że całość wydaje się jeszcze bardziej egzotyczna! Naprawdę polecam!

      Usuń

...