Treningowo zmieniło się u mnie wiele, po długiej i wyczerpującej chorobie wróciłam na siłownię. Obecnie chodzę tylko na zajęcia fitness, nie ćwiczę na maszynach bo staram się odzyskać kondycję i motywację a idzie mi świetnie tylko dlatego, że chodzę na zajęcia u świetnej trenerki (Sylwia Sobota, polecam osobom z Zabrza i okolic).
Mój tydzień wygląda tak, że zaczynam od mocnego treningu aerobowego w poniedziałek, we wtorek trening interwałowy (tabata, moja obecnie najbardziej ukochana forma aktywności fizycznej), środa zarezerwowana jest na basen i aqua aerobic, w czwartki robię to co akurat pasuje mi czasowo - ostatnio wybrałam się na TRX (ćwiczenia na taśmach), tydzień wcześniej był to CrossExtreme (ale niestety moja kondycja nie pozwala jeszcze chodzić na crossa zbyt często), piątki mam wolne bo w soboty chodzę na zajęcia do jednostki strzeleckiej, które zaczynają się mocną poranną zaprawą, potem są walki wręcz i gry zespołowe, po ostatniej sobocie nadal nie potrafię się ruszać. Niedzielę też zarezerwowałam sobie na odpoczynek.
O zmianach w sposobie odżywiania pisałam ostatnio - przede wszystkim mocno ograniczyłam cukier bo przestałam pić tyle czarnej herbaty, zamiast niej rozkoszuję się czerwoną pu-erh i yerba mate, ale o nich napiszę wkrótce bo wizyta w herbaciarni naprawdę była w ostatnim czasie dość potężnym krokiem w kierunku zmian i zasługuje na osobny post. W kwestii żywienia przydatną okazała się dla mnie strona potreningu.pl - założyłam sobie na niej profil i prowadzę dzienniki żywieniowe, dzięki temu wiem ile zjadam węglowodanów, ile białek i ile tłuszczy. Tajniki zdrowej i zbalansowanej diety to niestety wciąż dla mnie czarna magia więc póki co staram się nie przekraczać wyliczonego przez aplikację zapotrzebowania na kalorie, białka, węgle i tłuszcze. Niestety ostatnia grupa stanowi dla mnie największy problem i każdego dnia jestem na minusie. Może nie do końca powinnam się sugerować tymi wyliczeniami ale myślę, że dla każdego początkującego, zapaleńca amatora bycia fit jest to dobry punkt wyjściowy, żeby takie dzienniki prowadzić. Poza tym moga okazać się użyteczne jak w końcu porozmawiam z dietetykiem krwi i kości bo na pewno takie zestawienia mojego jadłospisu pomogą mu/jej jakoś ułożyć dla mnie dietę. Moje wpisy nie są 100% dokładne ale wystarczające, przynajmniej dla mnie!
Moje przykładowe śniadanie z soboty przed bardzo intensywnym treningiem |
Poza tym prezent, który dostałam od koleżanki kilka tygodni temu pozwolił w końcu lepiej zapoznać się z tematem zdrowego jedzenia. Mowa oczywiście o książce "Zamień chemię na jedzenie", o której też niedawno pisałam. Naprawdę od dłuższego czasu chciałam przeczytać tę książkę, ale nie miałam okazji. Prezent był więc 1000% trafiony i chociaż dużo rzeczy wiedziałam już wczesniej,bo nie jest to szczególnie odkrywcza pozycja, wszystko jest fajnie uporządkowane i niewątpliwie pomoże mi obrać odpowiednią scieżkę służąc mi za przewodnik.
To wszystko i pita codziennie rano woda z cytryną, niepicie kompletnie żadnych napoi gazowanych (niestety oprócz piwa) sprawiły, że mam o wiele więcej energii niż miałam kilka tygodni temu. W ciągu dnia odczuwam mniejsze zmęczenie, poza tym chce mi się, mam ochotę coś robić, siedzenie w miejscu zaczęło mnie męczyć, jestem w stanie lepiej wykorzystać swój czas, nie mam już takich dolegliwości żołądkowych jakie męczyły mnie do tej pory, czuję się lżejsza i przede wszystkim lepiej wyglądam, poprawiła mi się nie tylko sylwetka ale też cera. Każdemu kto się waha albo nie potrafi zacząć mogę szczerze powiedzieć, że warto spróbować.
Pytanie brzmi jak zacząć i jak się w tym utrzymać?
1. Trzeba znaleźć sobie taką aktywność fizyczną, która sprawia nam przyjemność, ja zaczęłam chodzić regularnie na siłownię jak odkryłam tabatę i crossa i trafiłam na rewelacyjncyh instruktorów, a chodzenie na ich treningi przynosiło efekty
2. Nie można dać sie zwariować - fajnie wyznaczyć sobie listę celów, ale muszą być w zasięgu naszych możliwości. Jeśli ktoś nie ruszał się wcale nie może nagle chodzić 3 albo 4 razy w tygodniu na siłownię - szybko się zniechęci. Lepiej zaczynać mały kroczkami i powoli osiągnąć swój wymarzony cel. Poza tym nie można od razu karać się za małe odstępstwa od założeń. Docelowo chciałabym jeść tylko zdrowe rzeczy, ograniczyć smażone, używać tylko produktów nieprzetworzonych i ekologicznych, których pochodzenia jestem pewna. Wprowadzam zmiany stopniowo ale nadal zdarzy mi się zjeść pizzę czy kupić zwykłe mleko. Ograniczam za to cukier, nie jem w ogóle białego pieczywa, staram się dużo rzeczy gotować i grillować chociaż wciąż czasem coś smażę. Myślę, że z czasem osiągnę swój cel ale nie spieszy mi się - ma to być zrobione dobrze i na zawsze, a nie szybko ale na krótko
3. Trzeba zastanowić się dlaczego chcemy coś zmienić - tylko odpowiedni powód pozwoli nam zachowywać się w dany sposób. Wątpie by ktoś rzucił palenie tylko dlatego, że palenie jest niezdrowe. Żeby udało się to zrobić trzeba mieć powód i naprawdę w niego wierzyć.
Wiem, że od jakiegoś czasu dużo piszę o zmianach, które u mnie zachodzą i głównie oscyluję wokół tematyki bycia fit ale to właśnie ostatnio się u mnie dzieje i dominuje. Jeszcze nie raz wrócę do wiosenne mobilizacji i dużo na ten temat będę pisać bo wybitnie dużo mam ostatnio energii i chciałabym się nią dzielić :)
Wspaniały wpis. Mocno motywuje. Zgadzam się z tym co piszesz. Jeśli zaś chodzi o zbyt małą ilość tłuszczy w diecie to polecam dolewanie oliwy do posiłku np. sałatki, surówki lub wykorzystanie avocado - jest naprawdę smaczne ;).
OdpowiedzUsuńO tak zdrowe podejście jest najważniejsze inaczej człowiek zgłupieje, zatraci się i albo wpadnie w błędne koło, albo wszystko zakończy się porażką.
OdpowiedzUsuń