Luty miesiącem szkoleń i samorozwoju!

Och luty daje mi się we znaki, nie dość, że narzuciłam sobie zabójcze tempo i cały czas jestem w biegu, chodzę (3x/tyg) na basen i (3x/tyg) na siłownię (fitness), pracuję, żyję, sprzątam, zaczynam remont mieszkania to jeszcze do tego zapisałam się na różne szkolenia, warsztaty i kursy, których zaraz "po" zimie (właściwie jeszcze w trakcie :)) jakieś zatrzęsienie!

Mega stara fota ale jest jakaś taka pozytywna, że oddaje mój dzisiejszy humor :)



Uwielbiam szkolenia dla nauczycieli, szczególnie prowadzone przez profesjonalistów dla profesjonalistów, wczoraj byłam na jednym, które na pewno do takich się zalicza, martwi mnie tylko obecność na takich warsztatach osób, które przychodzą tylko po pieczątkę (zbiera się takowe pracując w szkole publicznej, zeby uzyskać wyższy poziom wtajemniczenia) i dosłownie po kilku minutach wychodzą. OK, co kto lubi, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak sobie pomyślę, że takie babsko zbija "kokosy" (no nie kokosy, ale zarabia dwa razy więcej ode mnie, jak nie trzy) a od stu lat niczego się nie uczy tylko grzeje posadę w szkole i zbiera sobie ww pieczątki jak resoraki. Najgorzej, że niektóre szkolenia są darmowe (to akurat było) i naprawdę, naprawdę wyszłam z głową pełną nowych pomysłów i duuużo się nauczyłam, naprawdę warto było zostać!

Poza tym usiadłam koło jakieś dziewczyny, z którą potem przegadałam każdą przerwę, świetnie mi się rozmawiało i okazało się, że zaskakująco dużo nas łączy :) (m.in. motocykle i miłość do starych samochodów). Poza tym zadzwonili do mnie w tym tygodniu, że mogę wziąć udział w szkoleniu z UE, na które zapisałam się chyba 1,5 roku temu i nikt się do mnie w tej sprawie nie odzywał więc praktycznie zapomniałam, że wysłałam swoje zgłoszenie. Już jutro zaczynam wykłady i mam 4 weekendy z głowy bo siedzę od 9.oo - 18.oo w sobotę i w niedzielę i dwa piątki od 17.oo do 19.oo

Kupiłam sobie strój kąpielowy z Biedronki, jest zajebisssssty! Jutro się pochwalę ale za te trzy dyszki jest po prostu idealny! Jeszcze nie dotarłam do Lidla i pewnie już nic nie zostało z kolecji sportowej, ale za to jutro przed szkoleniem zamierzam zrobić sobie rajd po lumpach [klik klik klik!!]

Generalnie budzę się po zimie do życia, z regularnością posiłków niestety fiasko na całej linii, miałam tak nieogarnięty tydzień jeśli chodzi o czas, że nie było opcji, żeby zjeść codziennie o tej samej godzinie czy to śniadanie czy obiad. Z pozostałymi punktami trochę lepiej, ale wyzwania na kolejny tydzień pozostaną raczej bez zmian.

I jeszcze jedno - dzisiaj dzień rozpoczęłam od fitnessu, na który poszłam nieświadomo szatańskiej instruktorki (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Dawno się tak dobrze nie czułam, no może w ubiegłą sobotę bo była jakaś nowa babeczka, która pokładamai energii, która od niej emanowała, wbiła mnie w podłogę. Ale Sylwia (ta z dzisiaj) - motywatorka pierwsza klasa, do końca życia jak będę chciała przestać wykonywać jakieś ćwiczenie ze zmęczenia będę słyszała w głowie jej krzyki"Dawaj! To wszystko siedzi w głowie!!!". Jest moc, kolejny dzień 100/100!
Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

11 komentarze:

  1. Podziwiam! Jak Ty to robisz? Jeśli możesz zdradzić swój sekret na energię to byłabym bardzo wdzięczna. Szukam sposobu żeby nie być tak zmęczona po pracy, bo nie mam ani siły ani ochoty na nic, a obowiązków masę. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę wpaść w rytm. Jak się rozleniwię to ciężko jest potem zrobić cokolwiek, ale jak faktycznie się wczuję w rytm obowiązków to wszystko ogarniam na 100 procent i ciągle mi mało. Muszę mieć to flow :)

      Usuń
    2. Dzieki za odpowiedź:-) właśnie muszę się wyrwać z mojego rozleniwienia i będzie lepiej:-)

      Usuń
  2. Wiosną już pachnie, to rzeczywiście daje kopa! Żałuję, że u mnie luty jeszcze bardziej nijaki niż styczeń, od początku miesiąca męczył mnie kaszel, aż w końcu wylądowałam na zwolnieniu z antybiotykami do połknięcia. Leczenie kończę we wtorek i myślę, że pora się obudzić po zimie - niedźwiedzie już to podobno robią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też lubię mieć takie tempo, ale przez dwa miesiące takiego zapierniczu, marzyłam o dniu, w którym się wyśpię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no jasne, równowaga musi być, ja mam marzec zawalony od początku do końca jeśli chodzi o weekendy ale znowu od pn-pt mam trochę luzu, na pewno więcej niż w lutym. Zresztą sama umieram jak czas "intensywny" jest zbyt długi, potem już nie mam z tego przyjemności, że coś się dzieje i coś robię bo po prostu jestem zmęczona i przytłoczona

      Usuń
  4. super fotka :) ja też dziś pozytywna jestem, hah strój z Biedry to jest to, szkoda, że nie mam tu żadnej po drodze :<
    ja nie mogę sobie pozwalać na rozleniwienie bo zamulę przed kompem na maxa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E co ty, już wszystkie wykupione, także nie miałabyś czego szukać :)

      Usuń
  5. Nie wiem czemu dopiero dziś do Ciebie trafiłam :))) Mam podobny ten luty nasz kochany. Krótki, ale intensywny jak diabli. Oczywiście większość tej intensywności to samorealizacja :)
    Co do tych kursów, to też na takich bywam, też ten sam nóż mi się otwiera, ale cóż... Warto robić swoje, dobrze robić. I to się opłaci :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój luty niestety nie aż tak intensywny, ale marzec już taki będzie. Podziwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że żyjesz na pełnych obrotach i masz wypełnioną każdą chwilę :)
    Zanim ja dotrę do biedronki/lidla to nie ma już tego, co chciałam kupić :)

    OdpowiedzUsuń

...