Udało mi się w uporządkować moje cele i marzenia na tyle, że wszystkie stopniowo realizuje z czego jestem niezwykle zadowolona. Zapomniałam jednak o bardzo przyziemnej "stronie medalu" i zapomniałam, że trzeba jeszcze zadbać o siebie i zrobić coś dla siebie tak o, po prostu. Chodzi mi o to, że długoterminowo pracuję nad sobą perfekcyjnie - rozwijam swoją karierę, zdobywam takie wykształcenie jakie chce, uczę się tego na czym mi zależy i wszystko, mniej lub bardziej, mi się udaje.
Ale zapomniałam o tym, że dużo przyjemności sprawiało mi zawsze dbanie o te takie dziewczyńskie sprawy (chociaż trochę nietradycyjnie) - dodatki, włosy, makijaż. Poza tym lubiłam robić zdjęcia, słuchać muzyki i takie tam różne, a ostatnio jakoś nic z tego nie robię. I właśnie dzisiaj, po trzech latach zapuszczania włosów pomyślałam sobie - po co ja właściwie zapuszczam skoro nienawidzę długich włosów, nienawidzę nosić ich rozpuszczonych a w spiętych w kucyk wyglądam okropnie? I ścięłam się na krótko. Och jaka ulga! Ile radości sprawia mi teraz patrzenie w lustro! Mam nadzieję, że będzie to swego rodzaju przełomem i w najbliższym czasie postaram się sprawić sobie trochę radości i porobię na przykład jakieś zdjęcia :)
Sentymentalnie:
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
...