THROWBACK THURSDAY || Macedonia

Macedonię odwiedziłam w swoim życiu już kilka razy, głównie przejazdem. Na dłużej zabawiłam jedynie w stolicy i nad jeziorem Ochrydzkim i muszę przyznać, że jestem naprawdę oczarowana. Na miejscu jest tanio, ludzie są niesamowicie mili i pomocni a jako, że jest to kraj na Półwyspie Bałkańskim naprawdę łatwo jest mi się tam odnaleźć. Dlaczego? Nie tylko Macedończycy ale i na przykład Serbowie sprawią wrażenie podobnych do Polaków i od razu udało mi się i z tymi i z tymi znaleźć wspólny język.



Trzeba pamiętać o tym, że Macedonia była kiedyś częścią Jugosławii i na arenie międzynarodowej funkcjonuje pod nazwą FYROM czyli Former Yugoslav Republic of Macedonia z powodu konfliktu z Grecją. Grecy nie uznali w ogóle nazwy Republika Macedonii bo dla nich Macedonia jest oczywiście elementem greckiego dziedzictwa narodowego. Ponieważ Macedończycy posługiwali się tą nazwą Grecja nałożyła na nich embargo handlowe. Po interwencji ONZ, UE i USA udało się sprawić, że Macedonia uznała nazwę FYROM i zmieniła flagę. Jest to oficjalny konflikt polityczny dlatego będąc w Grecji lepiej używać słowa Skopje, które dla Greków oznacza cały kraj podczas gdy tak naprawdę jest to jedynie nazwa stolicy .

FYROM nie ma dostępu do morza ma za to przepiękne jezioro Ochrydzkie. Język macedoński należy do grupy języków słowiańskich znajdziemy więc w nim cechy wspólne z językiem polskim ale wraz z Bułgarskim są najbardziej oddalone od polszczyzny (i bardzo do siebie podobne - właściwie Bułgarzy nie uznają go jako osobnego języka z uważają za dialekt swojego). Serbowie z kolei uważają, że Macedończycy używają trochę zmodyfikowanego języka serbskiego i uważają go  za równie zabawny jakim dla nas jest czeski.

Jezioro Ochrydzkie poza sezonem świeciło pustkami ale podobno w lato jest tam bardzo dużo turystów.










Podczas mojej pierwszej podróży przez Macedonię udało mi się zwiedzić Skopje i muszę przyznać, że jest to jedna z ładniejszych europejskich stolic. Miasto podzielone jest na dwie części - starą i nową, w tej pierwszej widać arabskie wpływy jeśli chodzi architekturę i można napić się dobrego piwa w którymś z pubów z muzyką na żywo (klimaty bardziej rockowe i bluesowe), w części nowoczesnej odnajdą się osoby, które lubią być bardziej trendi i dżezi a przed wyjściem na imprezę spędzają długie godziny przed lustrem, żeby na pewno wyglądać jak milion dolarów. 





 Moje kimanie było super tanie, nie pamiętam nazwy tego hostelu ale spałam sama w pokoju 8 osobowym za, bodajże, 8 euro. Właściciel hostelu na mapie zaznaczył mi miejsce, w którym warto zjeść i tak trafiłam do budy, która wygląda jak te z frytkami na dworcu w Częstochowie. W środku jednak na wypasie, białe obrusy i ludzie w garniakach. Nikt z obsługi nie mówił po angielsku ale całe szczęście pani z kuchnia przypomniała sobie, że mają przecież menu w tym języku!! Zamówiłam więc kurczaka, który okazał się być boczkiem z frytkami podanymi z ... surową cebulą pokrojoną w kostkę! Za całość zapłaciłam jakieś 5 EUR (w tym euro napiwku i piwo).







Stamtąd wybrałam się do starszej części miasta bo czekałam na umówione spotkanie. Zaskoczyła mnie wtedy olbrzymia liczba fontann, które z ochotą fotografowałam kiedy zaczepił mnie koleś sprzedający niedaleko pamiątki. Nigdy nie zapomnę jak spytał po co robię foty fontann (mam ich setki ;)) skoro mogłabym uwiecznić ulubieńca Emira Kusturicy z filmu "Czarny kot, biały kot". Zaciekawił mnie na tyle, że dałam się przedstawić rzekomemu gwiazdorowi. Na zdjęciu uwieczniłam obydwu :)












 



Poznajecie cygana od Emila Kusturicy? A tak poważnie to poszliśmy potem na piwo (oczywiście Skopsko) i na Tavče gravče (tawcze grawcze) czyli tradycyjne danie z Macedonii a potem na koncert do pubu New Orleans.




Jak wybiła 22:00 mój nowy kolega podrzucił mnie swoim super oldschoolowym żółtym trabantem do bardziej dżezi części miasta gdzie spotkałam się z koleżankami przy winie z grającym w tle zespołem (coś a la macedoński pop (kompletnie inne klimaty)). Potem wylądowałyśmy w klubie i choć rano miałam wyjeżdżać nie udało mi się wstać na czas. Całe szczęścia kaca wyleczył skutecznie burek z kefirem. Burek to tradycyjna potrawa, nadziewany placek, który można spotkać w Macedonii ale również w Albanii czy Turcji i właściwie funkcjonuje jako.. fast food.

Share on Google Plus

About motocyklistka.eu

3 komentarze:

  1. nigdy nie byliśmy w Macedonii, ale wyglada całkiem ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, naprawdę tani, przyjazny kraj z przepięknymi krajobrazami :)

      Usuń
  2. Zastanawiam się, czy pojechać do Albanii, Gruzji czy Macedonii. Gdzie najlepiej? ;)

    OdpowiedzUsuń

...