Noc minęła całkiem bezproblemowo jeśli pominiemy chrapiącego dziadka z Bułgarii. Ceny oczywiście odpowiednio wyższe niż te w drodze do Igoumenitsy ale wypić sobie kawę z przepięknym widokiem na morze bezcenne.
Z promu zjechałam przed godziną 9:00, pierwszy postój na stacji benzynowej przypomniał mi o bardzo istotnej rzeczy - nikt we Włoszech nie mówi po angielsku. Poza tym nigdzie nie było map, na żadnej stacji. Skierowałam się więc na Bari i w drogę. O godzinie 11:00 wjechałam na autostradę, zaraz po przejechaniu bramek zaczęły się schody - wrzuciłam jedynkę, dwójkę, trójkę i... klamka sprzęgła nie drgnęła. Niestety trochę spanikowałam i zamiast jechać dalej zatrzymałam się prawie kangurkiem w miejscu. Łatwo się domyślić, że linka sprzęgła po prostu pękła.
Najpierw była panika, zgrzytanie zębami i chaos. Potem zaczęłam dzwonić. Po konsultacji z chłopakiem zaczęłam swoje nieudane próby ruszenia. Niestety padał wcześniej deszcz i nie udało mi się wystartować na popych bo buty ślizgały się po asfalcie i szybko zrezygnowałam z dalszych prób. Zaczęłam więc machać rękami licząc na to, że ktoś w końcu się zatrzyma. Niestety po 45 minutach jedyne reakcje jakie udało mi się wywołać to odmachiwanie, trąbienie albo wzruszanie ramionami.
Próbowałam potem użyć sznurka z bluzy ale też nie udało mi się ruszyć.
Rozwiązaniem problemu mogła rzekomo być śrubka z dwoma nakrętkami. Rozpoczęłam się poszukiwania ale niestety udało mi się namierzyć jedynie drut. Gdy jakimś cudem udało mi się w końcu złączyć dwie połowy linki sprzęgła okazało się, że jest ona odrobinę zbyt krótka. Przy próbie zamontowania jej drut puścił a ja siarczyście zaklęłam dokładnie w momencie, w którym zatrzymał si,ę obok mnie biały, dostawczy samochód.
Gość w środku opuścił szybę i na mnie patrzył. To mówię "hello" na co w odpowiedzi słyszę "Część"/ Nie ukrywam, że dość mocno się zdziwiłam ale jednocześnie ucieszyłam się niesamowicie i pytam "Cześć! Słuchaj zerwała mi się linka sprzęgła i potrzebuję śrubki i dwóch nakrętek" - jego mina bezcenna. Ale najlepsza była jego odpowiedź - "Nie mam śrubki ani nakrętek ale tak się składa, że wożę motocykle z Włoch do Polski i mam akurat jakąś Hondę więc i linka sprzęgła się znajdzie". Łatwo się domyślić - moja mina BEZCENNA.
Niestety ten mały wypadek spowodował dość mocną obsuwę czasową a na ten dzień miałam zaplanowane Pompeje. Niestety o 13:00 miałam przejechane raptem 143km a do Neapolu nadal daleko. Do tego na czterech kolejnych stacjach nadal nie mogłam znaleźć mapy Włoch ale jedziemy dalej.
Krajobraz robił się coraz ładniejszy, po 15:00 dorwałam mapę Włoch za 8.5 euro i niestety niedługo później wjechałam niepotrzebnie do Neapolu.. Znajomy, u którego miałam nocować tego dnia mieszka za Neapolem i mogłam po prostu dalej jechać autostradą, a zamiast tego wylądowałam w samym środku motoryzacyjnego piekła. NIGDY W ŻYCIU NIE PRZEŻYŁAM NICZEGO PODOBNEGO ANI W SAMOCHODZIE ANI NA MOTOCYKLU.
Naprawdę, niejednokrotnie oglądałam śmieszne filmiki i animacje przedstawiające sposób jazdy Włoskich kierowców. Wydawało mi się wtedy, że są trochę przerysowane, a poza tym spędziłam ponad cztery miesiące w Grecji gdzie zasady poruszania się po drogach też mocno odbiegają od tego co znamy z Polski, więc nie spodziewałam się takiego armagedonu. Neapol przeszedł moje wszelkie wyobrażenia na temat tego jak bardzo chaotycznie można jeździć (pozostając przy życiu). Nie jestem w stanie tego opisać słowami bo i tak nie oddadzą one tego co powinny. Nagrałam jednak film i mam nadzieję już niedługo będę mogła się nim podzielić bo zapewniam was - warto zobaczyć ten CHAOS.
Ale wracając do relacji - już po 10 minutach chciałam zrezygnować z dalszej jazdy, zejść z motocykla, rzucić kaskiem i się rozpłakać. Niestety taka opcja nie wchodziła w grę, zacisnęłam więc pięści i zęby i ruszyłam dalej starając nie dać się zabić.
Jakimś cudem udało mi się wyjechać z Neapolu (oczywiście oznaczeń nie ma). Zrobiłam kilka niepotrzebnych kilometrów (tego dnia ok 100), posiliłam się z McDonaldzie i wieczorem dotarłam do Villaggio Coppola. Dzielnica,w której nocowałam mieściła się nad samym morzem, trochę na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie nieprzyjemnej, dużo czarnoskórych, brudno i pełno Polaków (nawet minęłam SKLEP SPOŻYWCZY - napis w języku polskim ofc). Wypiliśmy parę piwek, zagraliśmy w scopę (neapolitańska gra w karty), zjedliśmy pyszny domowy obiad, wiejskie salami i poszliśmy spać bo rano mieliśmy atakować Pompeje!
Nie jeden facet przy Tobie wymięka :) jesteś taka zuch dziewczyna :)
OdpowiedzUsuńDzięki ! :)
UsuńOdważna jesteś:) Wspaniała przygoda to będzie dla Ciebie na pewno :)
OdpowiedzUsuńnoo dokladnie bardzo odważna dziewczyna podziwiam i życze szczescia i szerokości !!! LWG ps. miałem kiedys CB 500 cebulke :D moj pierwszy prawdziwy motocykl !
OdpowiedzUsuńJa to nie jestem w stanie się rozstać z CB500 chociaż już najwyższa pora ale tyle razem przejechaliśmy, że nie mam serca a motocykl po prostu świetny, nie mam mu nic do zarzucenia oprócz braku szybki i podgrzewanych manetek ale te maknamenty zamierzam usunąć na kolejną podróż :)
UsuńCo w styuacji, gdy w takiej podróży rozboli Cię ząb? łatwo trafić do jakiegoś ortodonty?
OdpowiedzUsuń